Jako zawodnik sportów sylwetkowych robiłem treningi siłowe (beztlenowe). Obecnie są one zupełnie mi nieprzydatne, gdyż MMA wymaga od zawodnika zupełnie czegoś innego niż kulturystyka. Zawodnik MMA musi być dobrze przygotowany na kilka rund ciężkiej walki wymagającej skupienia i ciągłej aktywności fizycznej. Oprócz dużych umiejętności w walce liczy się tu przede wszystkim wydolność organizmu.
Bywało tak, że po treningu wydolności tlenowej wymiotowałem i tak słabo się czułem, że musiałem odwoływać umówione wcześniej treningi z klientami. Często też z powodu ogromnego zmęczenia nawet jeść mi się nie chciało. Na szczęście jestem człowiekiem mocno zdeterminowanym w dążeniu do celu i to głównie ta cecha charakteru (ja to określam jako profesjonalizm) pozwoliła mi przetrwać ten trudny okres. Teraz jest już znacznie łatwiej, co nie należy rozumieć, że łatwo. Nadal jest ciężko, ale mój organizm lepiej to znosi.
Koniec ze sztywnością ciała!
Wychodząc z kulturystyki moje mięśnie były duże, zbite i usztywnione. Brak im było gibkości, podobnie jak brak było gibkości całemu aparatowi ruchu. To bardzo utrudniało treningi MMA i musiałem dużo czas stracić na to, aby ten mankament zlikwidować. Teraz jest dużo lepiej, chociaż jeszcze muszę nad sobą dużo pracować.
Zadyszka w drodze na piętro
Trenując kulturystykę nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak mało jestem sprawny fizycznie (niestety, kulturystyka pod tym względem upośledza). Uświadomiły mi to dopiero treningi MMA. Teraz na dawnego Jacka patrzę jak na pół inwalidę i mam ogromną satysfakcję z tego, że już nim nie jestem. Dla przykładu powiem, że w okresie zwiększania masy mięśniowej po wejściu schodami na III piętro odcinało mi tlen i po takim „wysiłku” dostawałem zadyszki. Teraz nawet szybkie wejście na X piętro nie sprawia mi najmniejszego problemu.
Czytaj dalej:
